Trend kulinarny! Hiperlokalne i dzikie składniki z Dalmacji i Istrii na talerzu

Croatia Yachting
Croatia Yachting Opublikowano w Blog Utworzono w Zaktualizowano w 9. września, 2025
Share Story

Gdy dziś mówimy o luksusie w gastronomii, coraz mniej chodzi o importowany kawior czy rzadkie francuskie wino, a coraz bardziej o to, co rośnie tuż za progiem, ukryte w żyłach ziemi i płytkich wodach morza. Dalmacja i Istria, dwa regiony różniące się na wiele sposobów, ale pozostające w ścisłej więzi śródziemnomorskiej, stały się epicentrami nowego ruchu kulinarnego: powrotu do dzikich ziół, zapomnianych gatunków owoców i przypraw. Trend, który świat nazywa „foragingiem”, nabiera tutaj specyficznego, niemal mistycznego znaczenia — bo za każdym liściem i korzeniem kryje się warstwa kultury, pamięci i historii.

Składniki, które symbolizują luksus
Składniki, które symbolizują luksus

Powrót zapomnianego luksusu

Wyrafinowany hedonizm XXI wieku, paradoksalnie, nie opiera się na ekskluzywnych importowanych przysmakach, lecz na małych darach natury, które nasi dziadkowie spożywali codziennie, często z konieczności. Dziś, uwolnione od kontekstu biedy, te składniki symbolizują luksus, ponieważ wymagają wiedzy, cierpliwości i wrażliwości.


Szefowie kuchni Michelin w Istrii i Dalmacji — od Rovinj po Hvar — coraz częściej umieszczają w swoich menu to, co dwadzieścia lat temu było jedzeniem pasterzy, robotników czy rybaków. Na talerzach pojawia się soliród, aromatyczna roślina nadmorska rosnąca na nieprzyjaznych skałach; dziki szparag, gorzki i zielony, który otwiera podniebienie na wiosnę; oraz nieśmiertelnik, którego kwiatowa gorycz łączy estetykę przemysłu perfumeryjnego z nutami na talerzu.

Trendy globalne i kontekst chorwacki

W ostatniej dekadzie globalna gastronomia otworzyła się na dzikie rośliny. René Redzepi z noma zapoczątkował cały ruch nowej kuchni nordyckiej, gdzie nawet mech stał się delikatesem. W kontekście adriatyckim, soliród i kumkwat stanowią naszą odpowiedź na tę globalną falę: czym dla Skandynawów są igły sosnowe, tym dla nas jest odporna roślina stawiająca czoła wiatrom jugo.


Dziś coraz więcej chorwackich restauracji i małych producentów (OPG) przyjmuje frazę hiperlokalność. To nie oznacza po prostu „krajowe”, ale coś niepowtarzalnie związanego z miejscem. Soliród z Komiży nie jest taki sam jak soliród z Hvaru — bo sól, skała i mikroklimat kształtują smak. To samo dotyczy kumkwatów z Konavle czy tych z Lošinja. W ten sposób jedzenie staje się nie tylko przepisem, ale geograficzną opowieścią na talerzu.

Jedzenie staje się geograficzną opowieścią na talerzu
Jedzenie staje się geograficzną opowieścią na talerzu

Dzikie zioła: zapachy przeszłości w nowoczesnej kuchni

Dzikie zioła Dalmacji i Istrii to nie tylko zasoby gastronomiczne, ale także pamięć kulturowa. W ludowych opowieściach, pieśniach, a nawet rytuałach religijnych spotykamy rośliny, które kształtowały rytm codziennego życia. Dziki szparag, na przykład, nie był tylko jedzeniem: jego zbieranie było rytuałem społecznym. Wczesną wiosną rodziny wychodziły na łono natury, a umiejętność znajdowania smukłych zielonych pędów była równie praktyczna, co ceremonialna. Oprócz szparagów, w Dalmacji jarzębina (oskoruša) była długo ceniona, jej liście i owoce wykorzystywano zarówno w kuchni, jak i w medycynie ludowej. Szałwia — symbol Dalmacji — nigdy nie była tylko herbatą czy przyprawą, ale także rośliną świętą. Starzy ludzie wierzyli, że dym z szałwii oczyszcza przestrzeń z złych duchów, a miód szałwiowy oferowano jako lekarstwo na wszelkie dolegliwości.


W Istrii flora przybiera nieco inny kierunek: dziki czosnek w ostatniej dekadzie stał się hitem, choć przez wieki był używany jako naturalny antybiotyk i źródło witamin. Dzika rukola, o orzechowej intensywności, była kiedyś często zbierana na opuszczonych pastwiskach, a dziś jest dumą sceny fine dining.


Na granicy między gastronomią a farmakopeą leży nieśmiertelnik — „kwiat, który nigdy nie więdnie”, tak wieczny jak sama filozofia śródziemnomorska. Dziś mała buteleczka luksusowych kosmetyków sprzedaje się za setki euro, podczas gdy dawni robotnicy zbierali go codziennie, macerując w oliwie z oliwek lub brandy.

„znikające owoce”
„znikające owoce”

Zapomniane owoce: kumkwat, jarzębina i morwa

Szczególną warstwą tej opowieści są owoce. Podczas gdy dzisiejszy konsument przyzwyczajony jest do standardowego obrazu jabłka czy gruszki, Dalmacja i Istria skrywają całą taksonomię zapomnianych — często niemal wymarłych — gatunków owoców.

Jarzębina, niegdyś podstawowy element wiejskich podwórek, jest dziś znana jako „znikający owoc”. Jej przejrzałe jesienne owoce, kiedyś zbierane przez dzieci, mają specyficzną, lekko sfermentowaną nutę, idealną do marmolad czy brandy. Morwa, niegdyś karmiąca nie tylko ludzi, ale i jedwabniki, niemal całkowicie zniknęła, mimo że jej słodkie, lekko kwaśne jagody były synonimem dzieciństwa dalmatyńskich zapleczy.


Na wybrzeżu, w Blato na Korčuli czy Mljet, rośnie kumkwat — cytrus o miniaturowych wymiarach, maskotka mikroklimatu śródziemnomorskiego. Przez wieki kumkwaty były egzotycznym dodatkiem do deserów i brandy, a dziś przeżywają renesans jako wyrafinowany owoc aperitifowy lub ozdoba deserów.


W Istrii odradza się kult derenia, którego czerwone jagody wciąż używane są do likierów i dżemów, z śladami uprawy sięgającymi starożytnych willi.

Śródziemnomorskie przyprawy: od mirtu po rutę

Kulinarna mapa Dalmacji i Istrii nie kończy się na figach i rozmarynie. Istnieją także przyprawy, które dziś są niemal nieobecne w codziennym użyciu, ale przez wieki kształtowały smak regionu.


Mirt to jeden z przykładów. Jego jagody są używane w likierach na Sardynii i Korsyce, ale także w tradycji dalmatyńskiej, gdzie jego pachnące gałązki symbolizowały zarówno czystość, jak i eros. Likier z mirtu, wciąż ręcznie wytwarzany w Konavle czy na Braču, przywołuje atmosferę starożytnych uczt.


Ruta, niegdyś używana w medycynie ludowej do wzmacniania żołądka, dziś powraca w miksologii nowoczesnych koktajli. Jej gorycz doskonale balansuje dzisiejsze gin i toniki, tworząc most między przeszłością a teraźniejszością.


Nie powinniśmy zapominać o dzikim koprze, zbieranym wzdłuż murów z kamienia i krawędzi pól. Choć to skromna roślina, ma podwójną historię: jednocześnie jedzenie i lekarstwo, jednocześnie subtelny aromat i potężny środek trawienny.

Soliród: chwast morski, który stał się przysmakiem

Soliród jest bogaty w witaminę C, co kiedyś czyniło go niemal lekarstwem: żeglarze zabierali go na długie rejsy, aby zapobiec szkorbutowi. Dziś, w erze superfoods, został przyćmiony przez chia i spirulinę — ale szefowie kuchni wracają do niego właśnie dlatego, że niesie ze sobą niepowtarzalny ślad miejsca.
Na wyspie Vis turyści smakują go w formie marynowanych sałatek, podczas gdy restauracje fine dining w Zagrzebiu idą o krok dalej — serwując go jako piankę, proszek lub emulsję olejową. Jego charakterystyczny smak — mieszanka morza, cytryny i młodej sosny — doskonale komponuje się z białymi winami, takimi jak Pošip czy Grk.
Ale być może prawdziwa esencja soliródu najlepiej jest zrozumiana, gdy jest spożywana na surowo, prosto ze skał. Ten „prymitywny luksus” przyciąga nas z powrotem do elementarnego — tak jak Kierkegaard mówił o jednostce skonfrontowanej z samą sobą, soliród konfrontuje nas ze smakiem, który opiera się wyrafinowaniu, a jednak uwodzi swoją surowością.

Szałwia - symbol Dalmacji
Szałwia - symbol Dalmacji

Od pól do kulinarnej sławy

Jednym z najsilniejszych wymiarów tego powrotu do lokalnych i dzikich składników jest ich włączenie do haute cuisine. Restauracje w Dalmacji i Istrii, zwłaszcza te z gwiazdkami Michelin, tworzą narracyjne menu, które łączą terroir z innowacją. W Dubrowniku można na przykład spróbować carpaccio z tuńczyka przyprawionego kwiatami kaparów i emulsją z soliródu. W Istrii biała trufla nie jest już jedynym królem — często łączy się ją z dziką rukolą lub kremowymi bazami z dzikiego czosnku. To, co wczoraj było „jedzeniem biednych ludzi”, dziś jest wyznacznikiem ekologicznej świadomości, zrównoważonego rozwoju i wyrafinowanego smaku. W słowach młodego sommeliera z Rovinj: „Nasze terroir to nie tylko wino i oliwki. To także wszystkie te dzikie smaki narodzone między morzem a wzgórzem.”

Zbieranie jako rytuał antropologiczny

Zbieranie dzikich roślin to nie tylko trend gastronomiczny, ale także akt antropologiczny. Ustanawia dialog z ziemią, mikroklimatem i samą historią. Zbieracz — czy to profesjonalny szef kuchni, czy lokalny zbieracz — staje się mediatorem między naturą a kulturą. Goethe kiedyś napisał, że „Natura nigdy nie jest martwa, zawsze szepcze”, a ten szept to właśnie to, co dzisiejszy zbieracz słyszy, spacerując między sosnami, kamieniami czy winnicami na polu. Kierkegaard mógłby powiedzieć, że zbieranie szparagów to „pauza przed wiecznością”, moment, w którym jednostka łączy egzystencjalne pragnienie z namacalnym darem ziemi.


W tym sensie zbieranie soliródu z wybrzeża czy owoców jarzębiny z wzgórza nie jest tylko aktem praktycznym — to rytuał uwalniania pamięci i zanurzenia się w tożsamości.

Zrównoważony rozwój

Wraz ze wzrostem zainteresowania pojawia się pytanie o zrównoważony rozwój. Dzikie rośliny nie są nieskończone, a ich nadmierna eksploatacja już spowodowała problemy w wielu krajach śródziemnomorskich. Przepisy prawne regulują teraz zbieranie soliródu, nieśmiertelnika i innych gatunków, aby zapobiec dewastacji. Etyczne zbieranie nie oznacza rezygnacji, ale równowagę. Europejskie ruchy slow food i hiperlokalna kuchnia promują sezonowe i selektywne zbieranie. Prawdziwa wartość foragingu nie leży w ilości, ale w jakości i szacunku dla ekosystemów. Jeśli każda osoba zbierze tylko kilka gałązek nieśmiertelnika, roślina się regeneruje; jeśli przyjedzie furgonetka przemysłowych zbieraczy, cały krajobraz znika.

Przywracanie na stół roślin i owoców z zapomnienia
Przywracanie na stół roślin i owoców z zapomnienia

Powrót do przyszłości

Czy przyszłość kuchni dalmatyńskiej i istryjskiej może być kształtowana właśnie przez powrót do dzikich i zbieranych składników? Wszystkie znaki wskazują na tak. Młodzi szefowie kuchni, sommelierzy i lokalne społeczności coraz częściej organizują warsztaty zbierania, gastro-wycieczki przez gaje oliwne i winnice oraz festiwale poświęcone rodzimym roślinom.
Gastronomia w ten sposób łączy się z turystyką i ekologią, tworząc nowy rodzaj luksusu — nie oparty na ekstrawagancji, lecz na autentyczności i więzi z ojczyzną.

Trend gastronomiczny

Hiperlokalne i dzikie składniki w Dalmacji i Istrii to nie tylko przelotny trend, ale kulturowa rewolucja, która przywraca na stół rośliny i owoce z zapomnienia, przekształcając je z symboli biedy w znaki wyrafinowanego smaku. Dzikie zioła, morwa, jarzębina, kumkwat, nieśmiertelnik czy mirt — wszystkie razem tworzą „nowy luksus” śródziemnomorski: luksus prostoty, autentyczności i zrównoważonej relacji z naturą.
W świecie tęskniącym za oryginalnością, Dalmacja i Istria pokazują, że najgłębsza inspiracja nie tkwi w egzotyce odległych krain, ale w szeptach własnych pól, murów z kamienia i klifów. I być może to właśnie powrót do korzeni — jest najbardziej radykalnym i nowoczesnym aktem, jaki śródziemnomorska gastronomia może dziś zaoferować.

Uzyskaj ofertę
Share Story
croatia yachting newsletter graphics

Zyskaj dodatkowe 5% ZNIŻKI

Zapisz się do naszego newslettera i odbierz ekskluzyjną dodatkową zniżkę na swoją kolejną rezerwację.